wtorek, grudnia 12, 2006

Kuspism

Pod koniec listopada ukazała się książka Koniec Sztuki Donalda Kuspita (co znamienne - wydanie polskie jest pierwszym w Europie), otwarto także wystawę Nowi Dawni Mistrzowie (Pałac Opatów w Oliwie – oddział Muzeum Narodowego w Gdańsku, do 15 lutego 2007).

Wystawa jest zła, a książka demagogiczna i dyletancka, jednak w tym wypadku zasadnym staje się pytanie - pisać o tych wydarzeniach - czy nie? Jest to wszak oczywisty, a jednocześnie niezwykle trujący dla przeciętnego odbiorcy sztuki szwindel. Z drugiej strony - czy skrytykowanie tak rozległego kuriozum możliwe jest w sposób inny, niż rozprawą o objętości sięgającej objętości Końca Sztuki? Nowi Dawni Mistrzowie nie są przecież zwykłą wystawą - to cała filozofia, która odrzuca sztukę zapoczątkowaną - w ujęciu Kuspita - przez koncepcje Duchampa. Kolejny pamflecik czy zjadliwy felieton jest wobec takiego potwora bezsilny. Tu trzeba wytoczyć cięższe działa i przejechać się po Kuspicie dwustustronicowym walcem merytorycznej argumentacji.

Można jednak Nowych Dawnych (tak ich nazwijmy) twórczo wykorzystać. Ich fenomen w całej jaskrawości ukazuje bowiem, że o ile złą sztukę zaprawioną reanimowanym po raz enty klasycyzmem czuć na kilometr, o tyle złą sztukę przywdzianą w pstrokate szatki zgrywy i buntu - już nie. Zwolennicy teorii Kuspita twierdzą mniej więcej tak: nie ma już w sztuce piękna, nie ma wartości, jest tylko galop za nowością i sezonowe mody, intelektualna warstwa wyparła formalną i nic już z tego zrozumieć nie można! Po czym podają remedium: odwrót od sztuki hermetycznej, niepojętej, skandalizującej - zaś nawrót zrozumiałej, przystępnej, dającej satysfakcję każdemu.

Znamienne, że identycznie prawią wszelcy artystyczni dyletanci (casus Waraxa), przede wszystkim jednak prawią tak Stuckiści - międzynarodowy artystyczny kolektyw z kolebką w Londynie. Przede wszystkim - gdyż Stuckistom udało się przekonać odbiorców, że prezentują coś nowego, świeżego, odkrywczego - że są dla sztuki opuchłej od pokonceptualnych teorii swoistym katharsis. Nic bardziej mylnego - to konserwa w najczystszej postaci ukryta tylko za maską sprawnej retoryki.

Punkt 5 manifestu formacji Stuckists International: sztuka, która musi być pokazana w galerii, aby być sztuką, nie jest sztuką. Ponadto: Stuckism jest poszukiwaniem autentyczności. Poprzez usunięcie maski mądrości i przyznaniu sie do tego gdzie naprawdę jesteśmy, Stuckista pozwala sobie na niekontrolowaną ekspresję (punkt 1). Oraz: Stuckista maluje obrazy, ponieważ malowane obrazy są czymś, co naprawdę sie liczy (punkt 6). Do tego dochodzi retoryka sztuki nieomal mistycznej, takiej, co to nie da się uchwycić rozumem, powstałej w wyniku natchnienia (bliźniacza retoryce Nowych Dawnych): Malowanie jest tajemnicze. Stwarza bowiem światy wewnątrz światów, daje dostęp do niewidocznej rzeczywistości mentalnej, którą zamieszkujemy (punkt 10). I jeszcze: Malowanie jest medium do samoodkrywania się. Angażuje ono całkowicie artystę będąc procesem odkrywającym emocje, akcje, myśli i wizje w całej rozciągłości i szczegółach (punkt 2).

Jeden jeszcze jest punkt styczny z koncepcjami Nowych Dawnych - całkowite pobłażanie dla historii sztuki XX wieku (i początków wieku XXI), kompletna, bezceremonialna jej negacja oraz - co istotniejsze - trywializacja. Zarówno przez Stuckistów, jak i Nowych Dawnych wyjątkowo znienawidzonym gatunkiem jest pojmowany jako przyczyna wszelakiego zła i bełkotu postmodernizm: Postmodernizm jest niedojrzałą próba małpowania mądrości współczesnego świata sztuki, jednak okazało się, że zabrnął on w ślepą uliczkę swojego idiotyzmu (punkt 11). Łukasz Radwan w apologetycznej recenzji Końca Sztuki: Po „Modnych bzdurach” fizyka Alana Sokala i matematyka Jeana Bricmonta, demaskującej bełkot humanistycznych filozofów, to drugie doskonale napisane dzieło rozprawiające się z postmodernistycznymi hierarchiami (Koniec bełkotu, Wprost nr. 50, s. 108).

Stuckiści szczególnie mocno gardzą twórcami z pod szyldu YBA całkowicie wypaczając ich twórczość - poszczególne realizacje sprowadzają bowiem do formy (to chyba pierwsze zajęcie artystycznego niedouka). Jednak - znowu - o ile Nowi Dawni negują współczesność w sposób napuszony - z niebotycznych wyżyn szlachetnego klasycyzmu - o tyle Stuckiści walą durnowate, niby śmieszne kwestie, a dziennikarze i tak zwani zwykli ludzie z ochotą im przyklaskują (nareszcie ktoś odważył się powiedzieć, że zapalanie i gaszenie światła w galerii to nie sztuka!). Kiedy Łukasz Radwan grzmi, że CSW ZUJ zapłaciło grube tysiące za kupę zardzewiałej blachy (rzeźba Bałki) - protestujemy. Kiedy Stuckiści sprowadzają prace Tracey Emin do chęci epatowania brudnymi majtkami - rechoczemy. W obu wypadkach jest to krytyka żałośnie powierzchowna, ponadto droga na skróty - skracająca przede wszystkim myślenie, zaś spokojną analizę i głęboki namysł zastepująca (odpowiednio) dumnym lub sardonicznym prychnięciem.

Stuckiści, podobnie jak Nowi Dawni, głoszą, że sztuka obecna jest awangardowa na niby, że jest to awangarda udawana, hochsztaplerska, więcej - że awangarda jest dzisiaj niemożliwa (w rozumieniu pierwszych awangard - być może; jednak w niczym nie umniejsza to artystycznej jakości sztuki najnowszej): Stuckista odrzuca żmudne silenie sie na szokowanie odbiorcy, oszukiwanie go i pogoń za nowościami (punkt 16). Argument jest ten sam, jednak w ustach Nowych Dawnych brzmi jak atak na jak najszerzej pojęty światopogląd lewicowy, zaś w ustach Stuckistów - jak antykapitalistyczny bunt: Sztuka brytyjska sponsorowana przez Charlesa Saatchiego, konserwantów i rząd laburzystów kpi sobie z założeń bycia wywrotową czy awangardową (punkt 14). I jeszcze: Stuckista przeciwstawia sie sterylności galerii z białymi ścianami i opowiada sie za wystawami, które są pokazywane w domach (punkt 18).

W końcu - zarówno Nowi Dawni, jak i Stuckiści krytykują status artysty jako gwiazdy mediów - wiążąc go (tenże gwiazdy status) prostodusznie z jakością dzieł: Opętany na punkcie swojego ego artysta stale zabiega o rozgłos medialny wokół swojej osoby, przez co znajduje się permanentnie w stanie strachu bądź poczuciu porażki (punkt 15). Egalitaryzm Stuckistów i elitaryzm Nowych Dawnych posiłkuje się zatem tymi samymi argumentami. W obu przypadkach jest to psucie masowego odbioru sztuki - miast faktycznej wartości na pierwszy plan wysuwana jest ta czy inna ideologia legitymizująca wtórny banał. Stuckiści nie pokazali niczego, czego nie zaproponowaliby już Nowi Dzicy (choćby) czy wszelcy naiwni. Jednak naiwność Stuckistów jest udawana - jest tym, co może namalować każdy, a więc nie jest to jakiekolwiek formalne novum. O jakościach malarstwa Nowych Dawnych nie muszę wspominać.

Ta strategia - szkodliwa i na zimno wykoncypowana - szybko znalazła uznanie. Recepcja Stuciksmu - sztuki złej, wtórnej formalnie, jałowej intelektualnie, naciąganej, oszukanej, cwanym fortelem nazywającej złe malarstwo malarstwem szczerym, cynicznie korzystającej ze sprawdzonej recepty, wedle której każdy buntownik zawita w końcu do muzeum - recepcja Stuciksmu jest bowiem co najmniej ciepła. Ot, wariaci, ale raczej mili, no i walą w możnych sztuki, którzy przecież zatracili już wszelką miarę w pysze i snobizmie. Prasa szybko przyklasnęła udawanym prześmiewcom, przyklasnęli jej również wszyscy nieudani artyści, którzy swoją klęskę upatrywali nie w niedostatkach talentu, ale w owym spisku (końcu) sztuki, który każe promować artystyczne kombinatorstwo - nie zaś szczerość i kunszt (kłania się retoryka Kuspita). Dziś Stuckiści płyną główną tętnicą artystycznego i medialnego krwiobiegu, a ich prace zdobią prywatne i publiczne kolekcje. Zaś Hirst jak zdolnym artystą był, tak jest. Kuspit szydzi z konceptualnej jego pracy pt. Home Sweet Home z 1996 roku (reprodukcję umieszcza na okładce Końca Sztuki; to elegancki porcelanowy talerz z namalowaną fotorealistycznie popielniczką pełną petów - miast, na przykład, rozkosznymi kupidynami), zaś Stuckiści wypisują na szybach swej siedziby: Martwy rekin nie jest sztuką! Żart Kuspita i Stuckistów jest jednej jakości: ryba (popielniczka) w sztuce? Któż to widział? Pochlapana derka naciągnięta na cztery dechy - owszem, to jest sztuka (była i będzie)!

W skali mącenia w głowach Stuckism jest może groźniejszy od Nowych Dawnych. Ci ostatni skuszą raczej konserwatywny establishment, snobistycznych bogaczy, którzy mają już w willi - odpowiednio - Morandiego i Kossaka. Stuckiści zaś zwabią młodych - zwabią obietnicą zostania artystą, bo i może być nim, mówią Stuckiści, każdy szczery człowiek, który utrzyma w dłoni pędzel. Ta hucpa to żerowanie na naiwności tych, którzy widzą w sztuce tylko jej istniejącą fizycznie powłokę. Baczmy zatem bardziej na złych artystów udających dobrych twórców współczesnych - niż nowych klasycystów.

Na ilustracjach (od góry):
1.Damien Hirst,
Home Sweet Home, 1996 (okładka Końca Sztuki).
2.Charles Thomson,
Damien Takes a More Friendly Approach, akryl na płótnie.
3.Siedziba
Stuckistów.

Etykiety:

23 Comments:

Anonymous Anonimowy said...

do kogo sie zwracasz tym tekstem? chcesz przekonac do czegos co jest jasne jak slonce? chyba zdajesz sobie sprawe ze na twoj blog nie zagladaja masy oglupionego i niedouczonego społeczenstwa

:-)
pozdrawiam

wtorek, 12 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

O stuckistach pisał już obszernie Raster w czasach swej świetności kilka lat temu. W ich oczach była to bardziej ciekawostka niż zagrożenie. Ja się nie boję ani stuckistów, ani Nowych Dawnych. Jest to dosyć potrzebna przeciwwaga, a chęć powrotu do jaskiń lub starych mistrzów przewija się co jakiś czas. Prerafaelici twierdzili nawet, że powrót do techniki starych mistrzów jest już niemożliwy, bo ich techniki zostały zapomniane. Tekst jest bardzo ciekawy!

wtorek, 12 grudnia, 2006  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

Anonymous 1:

Nie dramatyzujmy. ;-) Oczywiście wiem, że tu zaglądają tylko oświeceni mędrcy, których kto jak kto, ale ja nie będę pouczał ani nauczał. Ogólnie wszyscy wszystko wiedzą, nasza krytyka jest skończenie wybitna i właściwie każde pisanie w tak hermetycznym miejscu jak Obieg jest bez sensu. A jednak - może napatoczy się tu jakiś boży prostaczek, któego to zainteresuje - o, na przykład, świeżo upieczony student malarstwa, którego artystyczna samoświadomość opiera się na tym, co wyczyta w necie i w prasie codziennej.

Bądźmy bardziej pozytywistyczni. Pozdrawiam. ;-)

Anonymous 2:

"chęć powrotu do jaskiń lub starych mistrzów przewija się co jakiś czas"

święte słowa

"Ja się nie boję ani stuckistów, ani Nowych Dawnych. "

Ja też nie, jednak coś jest na rzeczy - o złej sztuce współczesnej pisze się jako o niezobowiązującym hobby, a na Nowych Dawnych wiesza się psy. Dlatego napisałem to, co napisałem - domagam się równości. ;-)

"Tekst jest bardzo ciekawy!"

Serdeczne dzięki.

pozdrawiam

środa, 13 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

uhmeh swiezo upieczony nrd malarstwa, podejrzewam, ma chociazby z banalnej mocy wyksztalcenia (tzn. ogarniety absolwent)wiecej (czytaj naturalnie jakosciowo ciekawiej) do przekazania niz ty. dla jasnosci jestes intelektualnym zwieraczem dupowym, ktory moze robic wrazenie wylacznie na zwartych normatywnych balasach, a juz byle sraczka robi sobie z ciebie nic

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Aha.

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

PIWO BEZALKOHOLOWE!!!!!!!

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

Próżnoś repliki się spodziewał,
Nie dam ci prztyczka ani klapsa,
Nie powiem nawet ‘Pies cię jebał’,
Bo to mezalians byłby dla psa.

(Julian Tuwim)

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Błogosławiony ten, co nie mając nic do powiedzenia nie obleka tego faktu w słowa.

(Julian Tuwim)

Pozdrowienia zwieraczu

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Blogger jn-girl said...

jak stylowo

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Trochę jak w zakładzie poprawczym...

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

hmmm.... jak w zakładzie poprawczym? chyba nie rozumiem...ale ktoś tu lubi dziką, nie ujarzmioną sztukę, naprawdę szczerą i natchnioną - czyli straczke - powodzenia człowieku na starówce, albo u napiórkowskiej

do krytykanta: tak trzymaj! czas wyszorować to bagno!

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

intelektualny zwieracz dupowy - piekna metafora, pozdrawiam gorąco autorke/autora

czwartek, 14 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

W zakładzie poprawczym, bo gwara trochę zbyt więzienna, jak na bloga dla "zwieraczy intelektualnych", no i jakiś taki sfrustrowany gostek jest... Pewnie mu krytykant nakopał w jednym z "pamfletów".

piątek, 15 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

dla porzadku rzeczy wczesniej napisane przeze mnie posty to < atak na krytykanta zwieracza i drugi cytat > a mam na imie przyjmijmy laszlo.

a tak w ogole to chcialem dodac, ze cytat krytykanta jest nieświadomym potwierdzeniem mojego pierwszego postu. Poza tym solidnego, zwartego kloca mentalnego, nie łatwo dotknąć słownie z wiadomych racji wiec może już czas wrocic do swojej 'humanistycznej' w kazdym calu krainy

piątek, 15 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

temu panu już dziękujemy...

sobota, 16 grudnia, 2006  
Blogger Krytykant | Kuba Banasiak said...

Szanowni Państwo!

Serdecznie dziękuję za dyskusję - szkoda, że nie dotyczyła tego, czy zła sztuka współczesna jest przez krytyków bagatelizowana, jeśli tylko nosi odpowiedni "kamuflaż" - ale co tam, może innym razem.
Cieszę się, że u niektórych ten blog wywołuje tak niskie instynkty - to dla mnie zaszczyt.

Innym dzięki za ciepłe słowo.

Nawiasem - to bardzo interesujące, że kilka linijek bełkotu jest w stanie zablokować dyskusję. Dlatego w przyszłości epitety pozwolę sobie kasować - i tak nasz bystrzacha laszlo został królikiem doświadczalnym.

Komentarze o Zachęcie przeniosłem pod nowy post.

Pozdrowienia

niedziela, 17 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

phahahaha, cenzura już działa.

poniedziałek, 18 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Ktoś wchodzi na świetnie napisany specjalistyczny artykuł i wydala tylko "bełkot". To trzeba zdecydowanie likwidować jeżeli to tylko reklama piwa lub inne bzdury. Polecam stronę muzeum:
http://www.muzeum.narodowe.gda.pl/
nowi_dawni_mistrzowie.htm
Jest tam kilka zdjęć z ekspozycji wystawy Kuspita. Ostatnia napaść Kuspita na Poprzęcką świadczy że dziadek nie jest dżentelmenem w dyskusji i ma się prawie za nieomylnego. Cała dyskusja sztucznie napędzona za ponad milion jest właściwie zaprzeczeniem świata obrazów i gadulstwo w kwestii stare czy nowe stare jest rzeczywiście coraz bardziej nudne. Twórz artysto przy pomocy takiej techniki rzemieślniczej żeby twe dzieło przetrwało akt sprzątania lub wybuchu puszki (trzeba grubszej blachy) jeżeli to dzieła malarstwa lub rzeźby czy grafiki. I raczej warto oglądać niż gadać. A klient kupi i tak to co zareklamuje wielki krytyk. A w walce o forsę argumenty zamieniają się na noże lub armaty.
Pozdrawiam

wtorek, 19 grudnia, 2006  
Anonymous Anonimowy said...

Jaka szkoda, że podano mi adres tego Bloga dopiero niedawno... ale pozwolę sobie na parę słówek.
Po pierwsze szanowmy Krytykancie, sztuki nawiązującej technologicznie do dawnych mistrzów, nie trzeba reanimować, ona cały czas żyje, przez większość odbiorców(możesz jeśli chcesz, nazwać większość z nich dyletantami i laikami), traktowana z większym szacunkiem, niż tzw(dziś)., awangarda. Czy to dobrze czy nie, ano nie, albo niezupełnie, ale to już w dużym stopniu wina krytyków i teoretyków sztuki, równie różne hipotezy tworzących o naturze sztuki współczesnej jak i sami artyści ;)

Po drugie, Stockiści, o których tak dużo piszesz, faktycznie nie dość że wtórni wobec nowoczesności na teraz, to jeszcze banalizujący nie tylko to co teraz, to jeszcze i to co dawniej.

Po trzecie co z drugiego wynika... ikonologia, metafora lub alegoryzm narracji sztuki nawiązującej do tradycji, to sposoby za których pomocą nadal można mówić sporo, nie bedąc ani łatwym ani zrozumiałym tylko dla laików... co zresztą wuażam za argument ogólnie dość błachy, bo co z tego że Nowi Dawni są ładniejsi iluzjonistycznie, a nowocześni, bo komentują rzeczy wszem wobec zrozumiałe i aktualne... często pieczętując to jeszcze dosłownym komentarzem wypisanym na podłożu... Uważam że najważniejszy jest wydźwięk, udana realizacja zamierzenia, czy jest on po lińji tradycji dawnych czy awangardowch mistrzów... Treść mówiąc najdosadniej.

Co do argumetnacji wobec manifestów Stockistów i Nowych/Dawnych, to wystarczy drobna wolta logiczna np. pod kątem sztuki Chirico, on metafizyk, pod koniec życia malujący tradycyjne na wskroś martwe... czemu? Może dlatego iż w iluzji trójwymiaru w płaszczyźnie ujżał najdalej posuniętą metafizykę? Krytykancie, bo tak to wygląda... iluzja to iluzja, a nie żaden realizm...ważne czemu służy a nie że jest.

To co mnie osobiście denerwuje w Nowych /Dawnych, to całkiem co innego niż Pana, może dlatego, że operując argumentacją tylko tego trędu w sztuce, który Pan ceni, pominął to, co w największym stopniu drprecjonuje oliwską wystawę... Otóż... treść... te komentarze, o treści współczesnej, zwłaszcza w ocenie człowieka, smaczki(za przeproszeniem - fiutek Hermafrodyty Odd Nerdruma), kopiowanie dawnych z pisaniem na obrazie jak u nowoczesnych i Stockistów... kopiowanie w kompozycji z innym sposobem wymalowania reszty obrazu, prowokacje przyobleczone w ładną formę, prace po prostu realistyczne(w treści)... Podobało mi się parę prac bez odniesień, poza technicznymi, po prostu dekoracyjnych, a więc spójnych choć nie realizujących Pańskiego postulatu nowoczesności.

Wydźwięk taki: jak kożystam z tradycji to maluję w manifeście kilkaset książek, dookoła stołu z obiadkiem, książek najróżniejszych, jakby to po co koystam było na piątym torze wobec tego co robię...co chcę powiedzieć, z czego kożystam i do czego nawiązuję...

I to uważam za najgorsze... bo w ten sposób nie tworzy się na tej wystawie remedium na sztukę łatwą inaczej, czy tzw. nowoczesną(nowoczesne to chwilowe, ulotne w określenu granic początku i końca...), tylko wręcz podkopywanie dołków pod tych, co pragną kożystając z tradycji, nie tracić z oczu sensu istnienia sztuki zwłaszcza malarstwa dziś, w świecie zjadanym przez inne media, dziesiądki innych w tym artystycznych, równie pojemnych mediów... o innych problemach społecznych, innym rozłożeniu akcentów potrzebnych czy sensownych treści...

sobota, 10 marca, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Acha... no tak nikt nie czyta ale hihi, dopiszę jeszcze że trochę pokreciłem sens przedostatniego akapiitku, zdania - po trzykropku, zwłaszcza... a w ostatnim zapomniałem dodac że treść decyduje o formie moim zdaniem, a forma ostateczna mówi o tym, co z tej treści zawarłem, a czego nie...
Nowi/Dawni, zawarli treści jakoś bliższe nowej sztuce antyestetyzmowi, nihilizmowi w myśleniu, prowokacyjności głównie dla niej samej(uogólniając bo były wyjątki), za to dziwne ze starali się to przyoblekać w formę typowo tradycyjną... jeszcze żeby byli bardziej ciekawi formalnie, złożeni, głębsi w poszukiwaniu tego jak wyrazić co wyrażali, to mi trochę przypomina zawaluowania Bouchera, pikna forma po to by nie powiedzieć wprost, że chodzi o ... "dupę Maryni"... czy odaliski... co wówczas było fajne, błyskotliwe... a dziś jakoś tak...

niedziela, 11 marca, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Ale mnie naprawdę nie było tu wcześniej i o żadnych stuckistach nie pisałam , zresztą tak to potrafi pisać tylko pacanovo chyba , ale to dobrze , że gdzieś tu jest. ps. Słowo honoru , że te szkody to nie ja. :)

poniedziałek, 12 marca, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

Ja zas pisałem tekst trzeci od końca i przedostatni, za to nie ostatni(przed moim), bo nie mam w zwyczaju... od "pacanów" wyzywać nawet, jak się nie zgadzam.

środa, 14 marca, 2007  
Anonymous Anonimowy said...

A ja mam taki zwyczaj i właśnie po tym poznać, że się z nim w wiekszości zgadzałam. Poza tym jak można obrazić kogoś kto sam sie tak nazwał ?

środa, 14 marca, 2007  

Prześlij komentarz

<< Home